Świętość Kanuta IV, króla Danii, miała wpływ na wiele osób z jego najbliższej rodziny. Wielu wykazywało się wielką pobożnością, a także cnotami sprawiedliwości, miłosierdzia czy odpowiedzialności za powierzone im zadania.
Nie dziwi zatem fakt, że z tejże rodziny wywodzi się jeszcze dwóch władców, którzy do dziś odbierają chwałę ołtarzy. Jednym z nich był rodzony syn Kanuta, Karol, późniejszy błogosławiony, a drugim bratanek króla i jego imiennik, święty męczennik, zwany w języku duńskim – Lavard, czyli Pan.
Trudne dzieciństwo
Kanut Lavard był synem króla Eryka Zawsze Dobrego (Ejegoda) i księżniczki Bodil, a urodził się 12 marca 1096 roku w Roskilde. W wieku siedmiu lat chłopiec został sierotą, ponieważ w podróży do Ziemi Świętej zmarł na Cyprze jego ojciec i prawdopodobnie mniej więcej w tym samym czasie zakończyła życie również jego matka. Jak podaje legenda, zmarła na Górze Oliwnej. Młody Książę był naturalnym spadkobiercą tronu duńskiego, jednakże z powodu jego niepełnoletności na króla wybrano brata Eryka, Mikołaja Estridsena. Tymczasem Kanut wychowywał się na dworze jarla Zelandii Skjalma Hvide, pod którego opieką zostawili go rodzice, wyruszając na pielgrzymkę do Jerozolimy. Gdy stał się już młodzieńcem, przeniósł się na dwór księcia saskiego Lotara, późniejszego króla Niemiec i cesarza.
Książę
Kilkuletni pobyt w Saksonii sprawił, że duński syn królewski przyjął wiele obyczajów niemieckich i gdy w 1115 roku objął rządy w Jutlandii, zażyczył sobie, aby zamiast tradycyjnym tytułem jarl zwano go księciem. Golił również brodę i ubierał się z niemiecka, czym wśród możnych zyskał sobie wielu przeciwników. Poddani jednak szybko pokochali swojego nowego pana, bowiem Kanut okazał się być władcą bardzo rycerskim, honorowym, sprawiedliwym, ale też niezwykle energicznym i zdecydowanym. Z całą zawziętością tępił wszelkie rozboje, strzegł granic, a jednym z głównych punktów jego polityki zewnętrznej było zachowanie pokoju, czego dowiódł, zawierając pakt o nieagresji z dotychczasowym nieprzyjacielem duńskim, a lennikiem niemieckim, księciem obodryckim Henrykiem Gotszalkowicem. Na sercu leżało mu również dobro gospodarki. Popierał rozwój handlu, którego centrum był wówczas Szlezwik. Otoczył miasto murami, a także zezwolił jego mieszkańcom na założenie gildii, czyli bractwa obronnego, które wkrótce na swego przewodniczącego wybrało samego księcia. Jako że Kanut był człowiekiem bardzo religijnym i szanującym Kościół, nie szczędził też pieniędzy na godne uposażenie świątyń oraz klasztorów jutlandzkich, jak też na wydatne wspieranie misji chrystianizacyjnych, prowadzonych wówczas w Danii przez świętego Wicelina.