Do mikrofonu podchodzi mężczyzna i mówi: Przez cały czas myślałem, że to wszystko, co się tutaj dzieje, jest przedstawieniem, że te wszystkie osoby są podstawione. Ale chcę wam zaświadczyć: poczułem dotknięcie Boga, to wszystko jest tu prawdziwe. Czuję się wypełniony miłością, wiem, że to Bóg mnie dotknął.
Żyjemy w świecie rzeczy „wiadomych”, lubimy mieć wszystko poukładane, znane, przyzwyczailiśmy się do wielu schematów, czujemy się bezpieczni, gdy wiemy, czego się spodziewać, a chyba najbardziej pożądanym obecnie stanem jest choćby chwilowy „święty spokój”. Ten „constans” przenosimy często na relację z Bogiem. Myślimy sobie, że Pan Bóg jest „tam” - w niebiosach, daleko, tylko czasami interweniuje i to w sposób bardzo nieuchwytny. Już dzieci w pierwszej klasie podstawówki uczą się prawdy, że modlitwa jest rozmową. Wiemy to, lecz chyba niezbyt często oczekujemy żywego dialogu z Bogiem i nie dajemy szansy na przyjęcie Bożego słowa. Wolimy raczej „odmówić swoje”, a więc przeprowadzić bezpieczny i dobrze nam znany monolog, po którym czynimy znak krzyża i jak gdyby nigdy nic przechodzimy do naszych obowiązków.