Pisana z pasją książka skrzy się od bon motów, a żywy język autora i publicystyczna swada nie pozwolą czytelnikowi znudzić się w czasie lektury. Z kolei treści nie pozostawią go obojętnym.
Sławomir Zatwardnicki zajmuje się „nowym ateizmem” oraz mierzy się z poglądami reprezentatywnych dla tego zjawiska postaci. Współcześni ateiści stawiają wierzącym rzeczywiste wyzwania, na które trzeba odpowiedzieć. Z drugiej strony dogmatyczny „nowy ateizm” okazuje się być barbarzyński intelektualnie i duchowo. Można powiedzieć – i taką tezę w nawiązaniu do książki Richarda Dawkinsa „Bóg urojony” stawia autor „Ateizmu urojonego” – że to nie Bóg jest urojeniem, ale właśnie ateizm stanowi urojenie; jest bowiem słabo umotywowanym intelektualnie wyborem życiowym: przeciw Bogu.
Zatwardnicki podaje charakterystykę współczesnego apologety, któremu przyszło uprawiać apologię w nowych warunkach. Autor zastanawia się, kogo i czego bronimy, a przede wszystkim – w czym tkwi istota Dobrej Nowiny, którą przepowiadamy. „Ateizm urojony” prowokuje pytaniami: dlaczego w taki, a nie inny sposób Bóg się objawia czy raczej ukrywa przed człowiekiem? Czy można podać jakieś dowody na Jego istnienie, czy też byłby to raczej gwałt zadany ludzkiej wolności? Jak w takim razie – jeśli w ogóle – bronić Boga, który sam się nie broni? Książka kończy się swego rodzaju bonusem-przestrogą przed wiarą urojoną, czyli niewiarą skrywaną pod płaszczykiem pobożności.
Sławomir Zatwardnicki, „Ateizm urojony”, Kraków 2013.